Katarzynka obdarzona była wyjątkowym bogactwem
przeżyć mistycznych. Kiedy nie mogła o własnych siłach przyjść do kościoła - otrzymywała Komunię Świętą z Nieba.
ZEZNANIANAOCZNYCHŚWIADKÓW
EMILIA
Chodziłam do Katarzynki
kiedy mieszkała w Pszczynie u państwa Krzysztolików.
Oni nie wierzyli temu wszystkiemu co tam się działo.
Było nas dużo, ale imion nie pamiętam. Katarzynka przed Bożym Narodzeniem była
w wielkim poście. Całe tygodnie nie jadła i nie piła. Chodziła tylko do
świątyni ikarmiła
się Ciałem Bożym czyli Komunią Świętą. W ostatnim tygodniu postu była słaba i
musiała zostać w domu. Siedziała w łóżku. Było południe,odmawialiśmy Różaniec św. Ona
patrzyła w górę, oblicze jej rozjaśniałoi
duża Hostia biała schodziła do jej ust. Uklękliśmy i z
przerażeniem patrzyliśmy na Nią. Hostia była takiej wielkości jak do
błogosławieństwa. Potem nabrała siły i mówiła jaki Pan
Jezus jest dobry, posilił ją cudownie, zmówiliśmy dziękczynienie.
Emilia ( nazwisko i adres znane redakcji )
ANASTAZJA
Po śmierci Katarzyny Kulpa
prawie codziennie bywałyśmy u siebie, były wyraźne znaki rozmów ze zmarłymi
osobami i świętymi. Kasia bywała, gdy była zdrowa na Mszach św. i dużo
klęczała. Przychodziło wiele osób - często od wczesnego rana aż późno wieczorem
na rozmowę z Kasią nie dając jej wytchnienia. Przychodzili także pracownicy UB
i ona była tam wzywana. Gospodyni pani Krzysztolik
nie bywała u Kasi. Podziwiałam ją, że nigdy nie okazywała niecierpliwości ani
niezadowolenia z powodu bardzo licznych odwiedzin Kasi. Byłam
osobiście i w grupie ludzi świadkiem przyjmowania przez Kasię Komunii świętej z
niewiadomych rąk. Razem z panią Wronową
i jej siostrą oraz z Heleną Kępą z Łąki w czasie podwieczorku u Kasi - Kasia
przyjęła św. Hostię siedząc w łóżku. Była to Niedziela Palmowa.
Takie zdarzenie widziałam już wcześniej, gdy któregoś dnia w czasie postów Kasi
- ścieliłam jej łóżko. Ona przyklęknęła na stołeczku i Hostię św. zobaczyłam
na języku Kasi. Mogę to przysiądz osobiście. Do Kasi
przyjeżdżała siostra zakonna, która z czyjegoś polecenia nagrywała na taśmę
jej spotkania z życiem pozagrobowym. Była to siostra Honorata z Krakowa. Po
śmierci Katarzyny Kulpy, Katarzyną Szymon opiekowała się Dorota Dzierżoń z
Katowic, ponieważ Katarzyna Szymon ze względu na swe rany niewiele mogła
robić. Dorota pomagała też wyprowadzić się Katarzynie Szymon do państwa Krzysztolików do Mysłowic. W swojej kolekcji posiadała
również zdjęcia z widocznymi na rękach ranami (jeszcze małymi) oraz pamiątkowy
różaniec św.
Anastazja( nazwisko
i adres znane redakcji)
WILHELM
Codziennie chodziłem do
kościoła. Poszedłem także w ten dzień kiedy Katarzyna zaczęła chodzić. Było to krótko przed
Świętami Wielkanocnymi, kiedy wróciłem z kościoła przygotowywałem Katarzynie
śniadanie i poszłem jej zanieść. Kiedy wszedłem do
pokoju patrzę na łóżko, a Katarzyna leży nieprzytomna cała zalana krwią. Krew leciała z oczu i z głowy. Miała jak Pan Jezus
cierniową koronę i nie dawała znaku życia. Przestraszyłem się. Co mam robić?
Czegoś takiego jeszcze nie widziałem jak jestem stary. Co mam robić? Czy
dzwonić na pogotowie, czy gdzie? Pomyślałem jednak sobie. Najpierw sobie
śniadanie przygotuję i będę wiedział co dalej będzie.
Po śniadaniu wszedłem do pokoju Katarzyny zobaczyć co
tam się dzieje. Zastałem Katarzynę przy swoich siłach. Zapytałem ją, co się
stało, że jesteście tak pokrwawieni? Mam takie cierpienie. Było to pierwsze
wydarzenie po przebytej chorobie i akurat był to piątek. Później powtarzało się
to w każdą środę i w każdy piątek. Za zezwoleniem Katarzyny udałem się na
przełomie kwietnia i maja do sanatorium. Oczywiście Katarzyna była wtedy już
zdrowa. Zastępowała mnie przy niej pani Marta Godziek
i Aniela Sanecznik. Wróciłem z leczenia 15 maja 1980 roku. Opiekujące się
panie przekazały mi informacje, że w tym czasie z Katarzyną było źle. Strasznie
krwawiła. Krew leciała także z boku, widzieli to wszyscy, którzy w tym czasie
przychodzili Katarzynę odwiedzać. Po moim powrocie Katarzyna znów była zdrowa i
dobrze się czuła. Miała codzienne odwiedziny. Pewnego dnia było bardzo dużo
ludzi. Stali nawet w przedpokoju. Po odmówieniu modlitw zaczęto śpiewać i nagle
ktoś zawołał aby być cicho. Zobaczyliśmy jak Katarzyna
jest zapatrzona w sufit. Ci co
stali bliżej niej przekazywali pozostałym, że Katarzynie ktoś z Nieba przyniósł
Komunię Świętą. Widzieli jak miała Hostię na języku. Po spożyciu Jej zapytano ją kto przyniósł tę Komunie Świętą. Ojciec Pio -
odpowiedziała. Od tego dnia byliśmy
codziennie świadkami komunikowania Katarzyny przez Świętych z Nieba. Odbywało
się to przeważnie wieczorem, ale zdarzały się dni kiedy
i rano przyjmowała z Nieba Komunie świętą. Zdarzenia te mogą potwierdzić
wszyscy wierni, którzy w tym czasie odwiedzali Katarzynkę.
Pewnego razu w odwiedziny do
niej przyjechał ksiądz z Czechosłowacji. Przebywał od popołudnia do samego
wieczora wśród innych pielgrzymów. Po odmówieniu modlitwy Katarzyna weszła w
ekstazę. Po niej ktoś z obecnych powiedział do tego księdza, że Katarzyna
otrzymała Komunie świętą i ma ją na języku. Ksiądz wziął aparat fotograficzny i
zrobił zdjęcie tego zdarzenia. Jest to niezbity dowód i dokument na to, co
twierdzę. Ksiądz ten był bardzo przejęty tym zdarzeniem. Czegoś takiego jeszcze
w swoim życiu nie widział. Przy powtórnej jego wizycie u Katarzyny stał się świadkiem
tego samego zdarzenia. Powiedział wtedy, że po powrocie do Czech pojedzie do
Kardynała i opowie mu co widział oraz potwierdzi swoje
słowa zdjęciami, które tu zrobił. Będzie prosił tego Kardynała, aby przekazał
to wszystko Ojcu Świętemu, gdyż miał w tych dniach udać się do Watykanu. Czy
jednak tak się stało trudno mi powiedzieć, bo od tego czasu tego księdza u nas
już nie było. Nie mógł przyjechać ze względu na
wprowadzenie stanu wojennego. Przed stanem wojennym Katarzyna pojechała na
parę dni do Kostuch-nej. Przyjechała na swoje i moje
urodziny. W tym dniu przyszło tyle ludzi, że wszyscy się nie zmieścili i
myśleliśmy, że dom ten zdeptają. Te tłumy waliły
codziennie. Nawet Katarzyna prosiła mnie, aby ich nie wpuszczać, a ja prosiłem
ją, żeby choć błogosławieństwa tym ludziom udzielić.
Zgodziła się na to. Zmieniała się grupa za grupą i biedni byli ci, którzy tak
długo na dworze musieli pokutować. Gdy zbliżały się kolejne Święta Bożego
Narodzenia Katarzyna zaprosiła na Wieczór Wigilijny Anielę Sanecznik z rodziną.
Usiedliśmy do stołu, a Katarzyna wpatrzona jest w sufit i
zobaczyliśmy Komunie świętą na jej języku. Po spożyciu Hostii zapytaliśmy ją,
kto tą Komunię świętą przyniósł? Sam Jezus Malusieńki - odpowiedziała. Tak jak
i poprzednio opisywałem, tak i teraz zdarzenie się to stale powtarzało. Ci,
którzy w tym czasie przebywali w towarzystwie Katarzyny widzieli to na własne
oczy. Przyszedł Post. Znowu zaczęły się cierpienia Katarzyny.
Przestała jeść. Dlaczego to robisz? Zapytałem. Cierpię za cały świat, za
kapłanów, za złe matki, te co dzieci nienarodzone
zabijają. W Wielkim Tygodniu, a szczególnie od Wielkiego Czwartku prosiła
mnie, żebym nikogo nie wpuszczał, a tu rano w Wielki Piątek dzwonek do drzwi.
Patrzę, a tu Ksiądz Kotowski Sekretarz Prymasa Wyszyńskiego przyjechał. Mówię
mu, że nie mogę wpuścić bo Katarzyna teraz przeżywa
wielkie cierpienie. Cała jest skrwawiona. Krew leci z oczu, z głowy. Był jednak
nieustępliwy. Ja tylko na pięć minut, idź powiedz Katarzynie, że przyjechałem.
Poszedłem, przekazałem jak prosił i Katarzyna zgodziła się na te indywidualne
odwiedziny tak wysokiej osoby duchownej. Gdy jednak przekroczył próg pokoju
Katarzyny i zobaczył ją jak wygląda upadł na kolana i ucałował rany i głowę
Katarzyny. Co się stało? zapytał. Tak cierpię -
odparła. Co mieli sobie do powiedzenia ponadto, to nie wiem, bo zaraz wyszedłem
z pokoju.
-
O istnienia Katarzynki dowiedziałem się od siostry - wspominał. - Chciałem koniecznie
zobaczyć stygmatyczkę. Byłem ciekawy, kim ona jest. Wtedy mieszkała w Mysłowicach,
tam też się wybrałem. Pamiętam, że przez nią przemawiali święci. Potem długo w
nocy nie mogłem zasnąć. Nie wiem, jak wytrzymałem następnego dnia w kopalni.
-
Pod koniec lat siedemdziesiątych kończyłem budowę domu. Katarzyna powiedziała
mi wtedy, że nie ma gdzie mieszkać. Zaprosiłem ją do siebie. Coraz więcej osób
odwiedzało mój dom. Zaraz też otrzymałem pismo z gminy, żeby Katarzyna Szymon
się wyprowadziła, ponieważ nie miała meldunku. Jeździłem do Katowic, żeby
wyjaśnić tę sprawę, lecz nikt nie chciał mi pomóc.
-
Gdzieś tak na początku lat osiemdziesiątych przeprowadziła się do p. Martusi.
Często jednak odwiedzała mnie, póki mogła. Zdrowie jej pogarszało się.
Nosiliśmy ją na krześle do kościoła. Długo leżała w łóżku. Wreszcie wyzdrowiała.
Przychodziło do nas wielu ludzi. Widziałem, jak pojawiała się na jej ustach
Komunia Św. Wszyscy obecni to widzieli. Jestem głęboko przekonany, że w ekstazie
przez jej usta przemawiali święci.
Wilhelm (
nazwisko i adres znane redakcji)
AGNIESZKA
Katarzyna będąc kiedyś u mnie w
odwiedzinach upadła. Obecny był również mój szwagier. Mówię mu, że nie
podniesie Katarzyny. Roześmiał się taką „kurkę" (Katarzyna w tym czasie
była bardzo szczupła) to podnosi się lekko - odparł. Przymierzył się do tego
zamiaru, namocował się i nie podniósł. Zawstydzony wyszedł. Katarzyna bardzo
dużo pościła. Zaczynała pościć w środę popielcową i kończyła w Wielką Sobotę.
Post jej trwał 40 dni bez żadnego jedzenia, czasem napiła się trochę wody.
Pościła także w Adwencie. Pod koniec takiego postu była bardzo wychudzona i w
Wielkim Tygodniu przychodziły na nią bardzo wielkie cierpienia. Posty te
utrzymywała gdzieś około 30 lat do 70 roku życia. Zawsze jak do niej
przychodziliśmy częstowała nas tym co miała, sama zaś
do ust nie brała nic. Nasze prośby były bezskuteczne, żeby
choć łyk gorzkiej kawy się napiła. Wszystkiego odmawiała. Wystarczył
łyk wody i to nie duży. „Mamuśka" nie mogła na to patrzeć jak ona tyle
pości i sama nawet nie chciała jeść, mówiąc, jak ja mogę jeść skoro Katarzyna
nic tak długo nie je. W czasie postu miała bardzo często podawaną
Komunię Świętą z Nieba. Byliśmy naocznymi świadkami jak szła Hostia do
Katarzyny. Tu nawet w moim mieszkaniu z kierunku okna szła duża Hostia.
Zauważyliśmy Ją około jednego metra przed Katarzyną. Katarzyna w tym czasie
upadła na kolana i tak się zachowywała jak w kościele w chwili przyjmowania
Komunii św. Obecnych przy tym zjawisku było dziewięć osób i wszyscy widzieli
jak ona przyjęła tą Komunię św. Pośród nas obecny był pan Indyka. Rozpłakał się
i powiedział „teraz to już nie ma co" bo
on bardzo często chodził do Katarzyny i wierzył w to co Katarzyna mówi i to co
widział. Natomiast jego żona wyśmiewała go i drwiła z Katarzyny mówiąc „zaś
tam idziesz do tej czarownicy", ona ci tylko suszy głowę nic nie wie, bo
nie jest uczoną.
Do Katarzyny przychodzili ludzie i dużo
pytali o swoich zmarłych. W ekstazach przychodziły dusze zmarłych krewnych i
rozmawiały ze swoimi bliskimi. Poznawano ich po głosie. Ludziom o słabej
wierze, a szczególnie tym co drwili, Katarzyna nie
udzielała żadnych informacji. Znała bowiem każdego
zamiary w jakim celu przyszedł.
Agnieszka(
nazwisko i adres znane redakcji)
ALOJZY
Moja żona śp. Aniela zmarła w dniu 27
czerwca 1979 roku z Kotasów Pająkowa, która razem z jej siostrą Elżbietą Kotas
bywała w stałym kontakcie z obecnie zmarłą stygmatyczką śp. Katarzyną Szymon -
opowiadała mi, że jej zapoznania z Katarzyną dokonała śp. Maria Piaskowska w okresie kiedy tut. parafia prowadziła nasiloną nagonkę na
śp. Katarzynę odmawiając jej udzielenia Komunii św. Nastąpiło to w powszedni
dzień przed południem. Kiedy obydwie zbliżały się do mieszkania - w drzwiach
stała już zamieszkująca z Katarzynką - także druga Katarzyna Kulpa, zapraszając
ich o szybkie wejście do pokoju,
bo „Ojciec Pio już czeka". Po
wejściu natychmiast zobaczyły płynącą w kierunku ust Katarzynki Hostię, która
spoczęła na jej języku. Wtenczas obecnie też już zmarła Katarzynką Kulpa
odezwała się „Kasiu - przytrzymaj Hostię na języku - niech one dokładnie ją
zobaczą". Tak się też stało. Obie widziały Ją dokładnie.
Inna sprawa: w lutym 1973
roku zmarła moja siostra Agnieszka, której ceremonie pogrzebowe odbywały się w
kościele w Jastrzębiu Zdroju. Gdy wierni mieli przyjmować Eucharystię, dwóch
księży ustawiło się przed ołtarzem i poczęli rozdawać wiernym podchodzącym
dwoma rzędami Komunię świętą na stojąco, zaś wierni odchodzili jednym rzędem w
lewo a drugim w prawo. Żona moja śp. Aniela została tym mocno poruszona
uważając to jako ubliżanie samemu Panu Jezusowi
Alojzy( nazwisko
i adres znane redakcji)
ZOFIA
Pokój
,w którym stygmatyczka zmarła jest niewielki. Wszędzie figurki świętych,
obrazki, portrety. Zofia W. często modliła się przy jej łóżku. Poznałam ją
dwadzieścia lat temu - odpowiadała Zofia W. Pojechałam na odpust do Turzy.
Przed kościołem siedzi jakaś kobieta. Zwróciła moją uwagę jej natchniona twarz,
usta wypowiadające słowa modlitwy; nie wiedziałam, kim jest. Miałam wrażenie,
jakbym spotkała kogoś bliskiego i niezwykłego.
Po
pewnym czasie znajoma zaproponowała mi odwiedzenie stygmatyczki. Początkowo
myślałam, że to wróżka.
Pojechałam
do Pszczyny; tam wtedy Katarzyna mieszkała. Powitała nas słowami; „Ja jestem
niczym, jestem analfabetką. Idźcie do kościoła, tam jest Jezus Chrystus, a nie
tutaj". Takimi słowami, jak się później okazało, witała przybywających
ludzi. Odmawialiśmy różaniec.
-
Jeździłam często do Pszczyny. Pamiętam, że podczas postu Katarzyna nic nie
jadła i nie piła, przyjmowała tylko
Komunię
Św. W roku 1974 byłam u niej w Wielki Piątek. Nagle stygmatyczka upadła na oba
kolana, podniosła głowę i na jej ustach pojawiła się Komunia Św. Po chwili
przez jej usta przemawiał Pan Jezus; „Świadczcie o tym, coście widzieli".
-Teraz,
kiedy już nie ma jej wśród nas, modlę się dużo. Jakiekolwiek spotyka mnie cierpienie,
przyjmuję je bez skargi. Katarzyna Szymon utwierdziła mnie w wierze. Nikt mi
tego z serca nie wydrze.
Świadectwo
z Tygodnika Zrzeszenia Katolików Caritas "Myśl Społeczna"
- Piotr Gerczuk - Nr 8 z dn. 19.02.89r.
MARIA:
To była taka radosna
chwila kiedy Pan Jezus szedł do Katarzynki w postaci białej Hostii.Nie da się tego wypowiedzieć.
Ale przede wszystkim ten
nadziemski zapach - niepodobny do żadnego perfum, do żadnych lilji, żadnych
róż.
Jak Pan Jezus zszedł na usta Katarzynki, to wszyscy uklękli z radością,
bo to żywy Pan Jezus do Katarzynki szedł. Pan Jezus długo, bardzo długo był na języku,
aby wszyscy dokładnie to zobaczyli. Kto niósł Hostię - to myśmy nie widzieliśmy.
Hostia szła jakby w powietrzu do Katarzynki na język. Później Katarzynka
opowiadała, że to sam Pan Jezus ją przyniósł, że był na boso, w białej szacie,
w długiej szacie. Ale kawałka ciała zdrowego nie miał, tak jakby nożem cały podziobany.
Miał większe rysy i mniejsze rysy – tak jak grzechy ludzkie. W taki sposób Pan
Jezus sam dał jej swoje ciało. Te chwile są najszczęśliwsze w mym życiu.
Świadectwo to można obejrzeć na filmie - http://gloria.tv/?media=57810